Uber mocno traci na pandemii mimo większego popytu na dostawy jedzenia. Zakończył II kwartał br. stratą w wysokości 1,78 mld dolarów. Przyczynił się do tego wywołany pandemią COVID-19 drastyczny spadek popytu i ograniczenia w świadczeniu usług przewozu osób, czego nie zdołał zrównoważyć wzrost zapotrzebowania na dostawy posiłków.
Dostawy jedzenia ucierpiały mimo popytu. Wielu kierowców Ubera w USA i innych krajach świata pozostało w domach wraz z milionami osób, które poddały się samoizolacji w związku z ryzykiem infekcji nowym koronawirusem SARS-CoV-2, by ograniczyć jego rozprzestrzenianie się.
Wybuch pandemii odbił się także na innych obszarach działalności Ubera poza aplikacją do kojarzenia kierowców z pasażerami i obsługi przejazdów współdzielonych, m.in. na wypożyczalniach rowerów i hulajnóg elektrycznych. Ucierpiały także dostawy jedzenia. Łącznie zamówienia tego rodzaju zmalały o 73 proc. rdr., a przychody z ich tytułu o 67 proc. rdr. do 790 mln dolarów (w porównaniu do 2,38 mld USD w okresie analogicznym w 2019 r.).
Choć amerykański koncern liczył na złagodzenie strat z usług nowej mobilności przez rozwój dostaw posiłków Uber Eats, cieszących się w ostatnich miesiącach rekordową popularnością, także ten oddział odnotował straty rzędu 232 mln dolarów, mimo iż jego kwartalne przychody wzrosły ponad dwukrotnie względem II kw. 2019 r. do 1,21 mld USD. W konsekwencji całkowite przychody Ubera za okres kwiecień-czerwiec 2020 r. sięgnęły 2,24 mld dolarów, co nadal oznacza 27-proc. spadek rdr. przy stałej podstawie walutowej.
Do strat Ubera w minionym kwartale dodatkowo przyczyniły się sięgające 382 mln dolarów koszty związane z restrukturyzacją i masowymi zwolnieniami, które dotknęły w maju 6700 osób – jedną czwartą stałych zatrudnionych w firmie (co nie obejmuje kierowców, których Uber uznaje za podwykonawców zleceniowych).
Uber, Lyft, DoorDash, Instacart i Postmates
Mimo słabych wyników we wszystkich regionach poza Azją Pacyficzną, spółka, na której czele stoi Dara Khosrowshahi, nadal liczy na pozytywny wynik EBITDA w 2021 r. Szef spółki zapewnia, iż „nadzieja nie jest strategią, a jego zadaniem jest przygotować firmę na każdą ewentualność”. Część obserwatorów rynku uważa jednak te przewidywania za nadmiernie optymistyczne. Wskazują przy tym m.in. na prowadzone w niektórych stanach USA postępowania zarzucające Uberowi naruszanie prawa pracy i zmierzające do uznania kierowców za pełnoprawnych pracowników. Wiązałoby się to z zapłatą kar oraz zaległych należności, m.in. wyrównaniem do gwarantowanych prawnie stawek minimalnych oraz płatnych nadgodzin. Oprócz Ubera z podobnymi oskarżeniami zmaga się jego główny amerykański rywal, Lyft.
Sąd w stanie Kalifornia będącym inicjatorem pozwów o naruszenia po stronie operatorów przejazdów współdzielonych, a zarazem ich największy rynek w USA, obiecał wydać decyzję w sprawie w najbliższych dniach. Sędzia orzekający wyraził wstępną opinię przychylną dla argumentacji spółek. Zgodnie z nią, zmiana klasyfikacji kierowców podważyłaby oparty na pracownikach zleceniowych model biznesowy firm i mogłaby się odbić negatywnie na samych wykonawcach. Krytycy tzw. gig economy wskazują natomiast, że brak dostępu do świadczeń przysługujących pełnoprawnym pracownikom, m.in. ubezpieczeń i zasiłków dla bezrobotnych w sytuacji globalnego kryzysu zdrowotnego, już teraz ciężko doświadcza osoby na tej formie zatrudnienia.
Uber i Lyft, a także firmy DoorDash, Instacart i Postmates wspólnie przeznaczyły ponad 110 mln dolarów na wsparcie projektu, który miałby gwarantować uznanie kierowców korzystających w Kalifornii z aplikacji do uzyskiwania i obsługi zleceń za współpracowników kontraktowych. Tzw. Propozycja 22. ma być przedmiotem głosowania w listopadzie br.
Red. (źródło: PAP)