Mihidereka otworzyła od jesieni 2015 r. 10 lokali na południu Polski. Przyszedł czas na kolejny etap, jakim jest znalezienie partnera biznesowego, który swoim kapitałem i doświadczeniem wsparłby dalszą ekspansję w kolejnych miastach Polski – deklaruje Marcin Krysiński, współwłaściciel sieci gastronomicznej, w czwartą rocznicę istnienia konceptu.
Mihidereka działa na obszarze, na którym mieszka ok. 5 mln ludzi. Obecna jest w takich miastach, jak Wrocław, Częstochowa, Kraków, Tychy, Gliwice, Zabrze, Katowice. W portfolio ma cztery lokale, które funkcjonują dwa lata, trzy z ponad rocznym stażem oraz trzy działające krócej niż rok.
– To dobry moment na rozejrzenie się po rynku, nie tylko za kolejnymi lokalizacjami, ale przede wszystkim za możliwościami pozyskania bardziej doświadczonego partnera, czy inwestora. Dysponujemy ciekawym pomysłem, niezłą grupą ludzi, dobrymi lokalizacjami, a przede wszystkim dobrym jedzeniem, które smakuje naszym klientom. Jeśli prześledzić losy wielu sieci gastronomicznych, to dynamiczny rozwój wielu z nich był możliwy właśnie dzięki odpowiednim kapitałom i wiedzy z zewnątrz tych organizacji – mówi Marcin Krysiński.
Jak ocenia, miejsce dla lokali jest w każdym mieście powyżej 50 tys. mieszkańców. Takich miejscowości w Polsce jest prawie 200. Możliwości wiązane są szczególnie z kuchnią roślinną.
– Kuchnia roślinna stwarza nieograniczone możliwości kreacji nowych dań. Mimo ograniczeń, jakie sobie narzuciliśmy – m.in. dania nisko przetworzone, niesmażone – udaje nam się oferować niebanalne potrawy. Jako jedni z nielicznych mamy na przykład w swojej ofercie danie z jackfruita, znanego u nas jako chlebowiec – wyjaśnia współwłaściciel sieci.
Mihidereka w czwartym kwartale 2019 r. zamierza dokończyć proces udostępniania w całej sieci dań online, z konsumpcją na miejscu, odbiorem własnym lub w dowozie. Tu trochę jesteśmy uzależnieni od innych podmiotów, szczególnie świadczących usługi dostawy jedzenia. Liczymy jednak, iż generalna tendencja wzrostowa zamówień do domu lub do biura spowoduje rozwój także takich firm w miastach, w których obecne są nasze Mihiderki.
– Przeprowadziliśmy wstępne szacunki dotyczące możliwości wykorzystania samochodów elektrycznych przy zaopatrywaniu naszych lokali z kuchni centralnej. Okazuje się jednak, iż zarówno koszt zakupu elektrycznego auta dostawczego, a także jego zasięg nie pozwalałby jeszcze na sprawne i ekonomicznie uzasadnione realizowanie takich dostaw. Obserwujemy jednak trendy w tej dziedzinie i jak tylko okoliczności na to pozwolą, postaramy się wdrożyć u nas elektrotransport – zapowiada Marcin Krysiński.
Red. (źródło: retailnet.pl)